sobota, 28 lutego 2015

"The Social Network" czyli odtrutka po Greyu.


"50 Twarzy Greya" to film zły. Film tak zły,że na parę dni postanowiłem odpocząć od bloga (Tak naprawdę przygotowywałem mowę na debatę (I tak przegraliśmy) i zapijałem smutki po owej przegranej. I w międzyczasie grałem w różne produkcje po to,żeby je opisać) ale teraz wracam. "The Social Network" wisiało nade mną od dłuższego czasu więc w końcu musiałem się zmierzyć z kolejnym dziełem Finchera. Dziełem nie tak rewolucyjnym jak "Fight Club" czy "Zaginiona Dziewczyna" ale na pewno solidnie wykonanym i kontrowersyjnym. Ponieważ to historia o najmłodszym miliarderze świata.

Zapewne każdy z nas ma konto na Facebooku. Papież ma konto na Facebooku (I Twitterze też),Obama ma konto na Facebooku,ja mam konto na Facebooku. Ten portal stał się fenomenem,którego czasami sam nie rozumiem. Twarzoksiążka to miejsce pełne spamerów,dzieci i pustych ludzi szukających atencji. Ale mam na nim konto od 2010 i nie zamierzam go usuwać. Wiem,że służy inwigilacji i zapewne FBI wie,że codziennie rano piję kawę i jem kanapki z serem. Ale nie przeszkadza mi to,bo mogę należeć do masy grup i rozmawiać z ludźmi,których zapewne nie zobaczę na oczy nigdy w życiu, I oglądać zdjęcia z wakacji,które wrzucili moi znajomi. 

Mark Zuckerberg to w moim mniemaniu geniusz, Nie tyle informatyczny ale to strategiczny. Nie ukończył studiów,ponieważ został wydalony z Harvardu. Nie przeszkodziło mu to w zarobieniu bajońskich sum. Podobno pierwszy milion trzeba ukraść,Zuckerberg wie o tym najlepiej. A wszystko zaczęło się od tego,że paru znajomych postanowiło stworzyć serwis porównujący koleżanki ze studiów. Dzięki włamaniu do uniwersyteckiej bazy danych Zuckerberg (W tej roli Jesse Eisenberg,którego nie da się nie lubić) i jego przyjaciele wykradają profile wszystkich dziewcząt z campusu i tworzą serwis,który porównuje ich twarze pytając o to,która z nich jest atrakcyjniejsza. Serwis nazywa się "Facemash" i jak nietrudno się domyślić stał się podwaliną pod teraźniejszego internetowego giganta. Portal wywołuje oczywiście kontrowersje oraz przysparza twórcy masę problemów.

Nie będę mówił więcej o fabule,ponieważ mimo,że oparta na faktach wciąż potrafi zaskoczyć (A może to właśnie dzięki faktom). Zresztą mówimy o filmie Finchera a on złych filmów nie robi. Wszystko w nim gra i jeśli powiedzmy,że jakiś przedmiot leży ledwo widoczny na trzecim planie to właśnie on ma tam leżeć i na pewno ma jakiś cel. Aktorzy dają z siebie wszystko jednak dwójka moich faworytów to Eisenberg i Andrew Garfield,który zagrał o wiele lepiej niż w nowym Spider-Manie,który delikatnie mówiąc nie był najlepszy. Jednak poza główną dwójką błyszczą Justin Timberlake (Przystojny jak zawsze) i Brenda Song (Zagrała lepiej niż w większości filmów w których brała udział,aż dziw bierze,że zaczynała w disneyowskich serialikach). Plus,Radiohead robi swoje,a oryginalny soundtrack też nie jest najgorszy. Film świetnie przelata wątki dramatyczne z komediowymi,rodem z komedii pokroju "American Pie" przez co nie nudzi się i pozwala lepiej zrozumieć historię. Zresztą "The Social Network" zostało sparodiowane w jednym odcinku Simpsonów w którym Lisa stworzyła portal społecznościowy dla swoich rówieśników,jednak pomysł był tak dobry,że dorośli również zaczęli z niego korzystać co doprowadziło do anarchii w całym Springfield. Sam Facebook również pojawił się w kilku innych odcinkach a Mark Zuckerberg wystąpił w serialu gościnnie.


"The Social Network" to bardzo dobry film. Nie gloryfikuje postaci Zuckerberga a wręcz przeciwnie,przedstawia go jako złodzieja i takiego trochę ciamajdę (Ale z dobrym sercem,przynajmniej na początku). Genialny soundtrack,świetna praca kamery,wyraziste aktorstwo i fabuła najwyższej klasy sprawiają,że ciężko przejść obok kolejnego majstersztyku Finchera obojętnie. Plus,jeśli chcecie mnie zaobserwować lub napisać na Facebooku,followować na Twitterze lub pooglądać mój niezbyt wyjściowy ryj na Instagramie użyjcie przycisków obok. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz