Mało jest reżyserów o których wie się,że każdy ich film będzie dobry. Nie zawsze genialny,ale na pewno dobry. Można tak powiedzieć o mistrzu Kubricku,Jamesie Cameronie czy Davidzie Fincherze właśnie. Każdy jego film jest dla mnie sporym wydarzeniem,od "Se7en" przez "Fight Club" właśnie po "Gone Girl" Fincher pokazuje,że zna się na rzeczy i niczego nie spieprzy. Wychodzi mu nawet w eksperymentach pokroju "The Social Network" (Który mimo tematyki całkiem mi podszedł). I o ile poszukiwanie mordercy przez Morgana Freemana i Brada Pitta w "Siedem" są ciekawe i wciągające to jednak "Podziemny Krąg" ma specjalne miejsce w moim sercu.
Głównym bohaterem filmu jest człowiek określany po prostu jako Narrator (Edward Norton). Jest on zwykłym gościem,zżeranym przez rutynę yuppie,który mieszka w luksusowym apartamencie,kupuje meble z Ikei (Bo takie są modne) i pracuje w wielkiej korporacji. Jednym zdaniem,jest on typowym korpoludkiem jakich na całym świecie miliony. Wrzucony w wyścig szczurów bohater cierpi na bezsenność. Jedynym lekarstwem jest dla niego chodzenie na terapie dla ludzi nieuleczalnie chorych. Podczas sesji poznaje wiele indywiduów takich jak Bob (Meat Loaf) który podnosił ciężary,ale pod wpływem sterydów zaczęły mu rosnąć damskie piersi. Podczas jednej z sesji Narrator spotyka Marlę Singer (Helena Bonham Carter),kobietę zupełnie z innej bajki,która traktuje spotkania jako darmową rozrywkę. Kolejną ważną postacią w życiu Narratora jest Tyler Durden (Brad Pitt),z pozoru zwyczajny sprzedawca mydła,który wydaje się być zupełnym przeciwieństwem bohatera. Ubiera się modnie,jeździ drogimi samochodami i może mieć każdą kobietę,której zapragnie. Na początku wydaje się,że Tyler to po prostu kolejna osoba,która pojawia się w życiu Narratora przelotnie,jednak los chce by było inaczej. Po powrocie do domu okazuje się,że w mieszkaniu bohatera nastąpił wybuch gazu,a on sam nie ma się gdzie podziać. Jedyną opcją jest telefon do Tylera (Który na szczęście dla Narratora zostawił mu swoją wizytówkę).
Między mężczyznami rodzi się dziwna przyjaźń,a dzięki Tylerowi postać grana przez Nortona znajduje w końcu ujście dla wszystkich swoich problemów,walkę. Początkowo w przyjacielskich sparingach na parkingu,potem jednak dołącza do nich masa przypadkowych mężczyzn,którzy także mają dość rutyny. W ten sposób otwierają tytułowy "Podziemny Krąg",miejsce gdzie nie jest ważne kim jesteś,nieważne gdzie pracujesz i ile masz pieniędzy. w Podziemnym Kręgu jesteś wojownikiem. Główną zasadą jest kultowe "Nie mówimy o podziemnym kręgu" a oprócz tego także "Tylko dwóch walczących na raz" lub "Walczy się bez koszul i butów"
Poza trójkątem Norton-Pitt-Carter w filmie pojawia się wiele innych znanych nazwisk. Oprócz wspomnianego wcześniej Meat Loafa sporą rolę gra też idol nastolatek i wokalista 30 Seconds to Mars Jared Leto (Który jest jak zwykle fabulous).
Ten gość nie może być brzydki
"Fight Club" tylko z pozoru wydaje się filmem o współczesnych gladiatorach. Już podczas pierwszego seansu można wyciągnąć z niego wiele mądrości życiowych,jednak całkowity sens pojawia się dopiero po trzecim seansie. Jednak o czym dla mnie jest ten film? O tym,że nie warto być narzędziem w rękach systemu oraz o tym,że każdy z nas ma w sobie innego człowieka. Tak więc pamiętajcie. Nie jesteśmy swoją pracą. Nie jesteśmy pieniędzmi,które mamy na koncie w banku. Nie jesteśmy samochodami,które prowadzimy. Nie jesteśmy zawartością naszych portfeli. Jesteśmy śpiewającym i tańczącym gównem tego świata. To nasze życie i kończy się z każdą minutą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz