sobota, 7 marca 2015

"Skazany na Bluesa" czyli wehikuł czasu.


Są takie zespoły,które zna każdy. Led Zeppelin,Pink Floyd,The Beatles,Lady Pank,Perfect i masa innych. Jednym z takich zespołów jest właśnie Dżem i jego nieodżałowanej pamięci wokalista Ryszard Riedel. Nazywany "Ostatnim hipisem naszych czasów" tworzył teksty szczere i przemawiające w swojej prostocie i śmiało można powiedzieć,że kultowe. Bo kto nie zna "Cegły","Listu do M" czy "Whisky"? Niestety Riedel odszedł przedwcześnie (1994) z powodu niewydolności serca. Był narkomanem i mimo wielokrotnych prób detoksu nie udawało mu się wyrwać z nałogu. Jednak mimo całej burzliwej historii artysty nie można odmówić mu tego,że on i jego grupa zawojowali całą Polskę i dają koncerty do dziś (Choć według moich rodziców "to już nie to samo"). Nie dziwne więc,że o Rysku i Dżemie powstała masa filmów,książek a nawet genialna sztuka teatralna. Jednak najbardziej popularny, (i najlepiej zrobionym) obrazem jest "Skazany na Bluesa" Jana Kidawy-Błońskiego z 2005 roku. Sam widziałem ten film kilka(naście) razy,za pierwszym razem tylko urywki ale kiedyś wróciłem z imprezy i lecąc po kanałach natrafiłem na TVP Kultura (gdzie ogólnie lecą dobre filmy) i film właśnie się rozpoczynał. Tak więc zaopatrzyłem się w butelkę wody (przezorny zawsze ubezpieczony a rano się przydała) i zacząłem seans.


Pierwsze co urzekło mnie w filmie to scenografia. Od urodzenia mieszkam na Śląsku (Dokładnie w Zabrzu,mieście gdzie życie publiczne wymiera o 22),w Katowicach,Chorzowie,Tychach i innych miastach aglomeracji bywałem nieraz,czy to na zakupy z moimi rodzicielami,czy na poimprezować ze znajomymi. Często widzę familoki,szyby kopalniane (niestety coraz mniej),tory kolejowe,hałdy,huty i inne części industrialnego krajobrazu. I wierzcie lub nie,lubię ten krajobraz. Lubię dym,szkody górnicze i wielkie blokowiska (sam na takim mieszkam). A ten film właśnie to mi dostarczył. Pokazał Śląsk takim jakim jest naprawdę,bez upiększeń. Jednak oprócz Aglomeracji Śląskiej jako plenery posłużyły też Ustroń i nawet Warszawa załapała się na małe cameo. Kolejną rzeczą jest aktorstwo. Tomasz Kot to dla mnie gość niesamowity. Ostatnio zachwycił wszystkich swoją wersją Zbigniewa Religii w "Bogach" (Których akcja również działa się na Śląsku notabene w Zabrzu właśnie) czy rolą menadżera-delikatnego wsioka w "Disco Polo" (Wbrew tytułowi film bardzo dobry i co najważniejsze śmieszny) a z drugiej strony gra w badziewiach pokroju "To nie tak jak myślisz kotku","Ciacha" czy "Idealny facet dla mojej dziewczyny". Nie rozumiem tego. Przecież talent do komedii (dobrych) ma,co pokazał "Testosteron" wspomniane wcześniej "Disco Polo" czy serial "Niania" (który był całkiem śmieszny mimo wtórności). Ale jak Kot spisał się jako Rysiek Riedel? Genialnie. Nie mam po co się rozpisywać. W tej roli grało wszystko,od charakteryzacji i ubioru po sposób mówienia i chodzenia. Gdy oglądałem film nie widziałem Tomasza Kota grającego Ryszarda Riedla tylko samego Ryszarda Riedla. Pozostali aktorzy to równie wysoka półka więc na szczęście nikt nie zagrał zbyt sztywno czy wręcz przeciwnie,nie było po nim zbyt widać,że gra. Jolanta Fraszyńska jako żona głównego bohatera,Anna Dymna jako jej matka,Joanna Bartel jako matka Riedla i Maciej Balcar jako jego najlepszy przyjaciel dają z siebie wszystko i to widać. Do tego małe wystąpienia Zbigniewa Zamachowskiego,Sylwestra Maciejewskiego czy członków Dżemu domykają listę płac.


Fabularnie film jest po prostu biografią Riedla. Przeżywamy z nim jego dzieciństwo,lata młodości podczas których zdecydował się rzucić szkołę i dołączyć do zespołu bluesowego,którego potem zostaje wokalistą. Znajduje kobietę swojego życia z którą bierze ślub i ma dwójką dzieci. Jednak jest uzależniony od heroiny (z którą pierwszy kontakt miał już pod koniec lat 70-tych) i coraz bardziej w nałóg popada. Nie pomagają rozmowy,nalegania żony i kolegów z zespołu a nawet leczenie detoksykacyjne,mimo kilku takich sesji Riedel wciąż wracał do narkotyków co doprowadziło do jego śmierci w roku 1994. Podczas filmu wykorzystane są piosenki Dżemu,niektóre w wykonaniach oryginalnych a niektóre nagrane podczas kręcenia (Kot również na wokalu daje radę świetnie imitując typową dla Riedla delikatną chrypę). Tak więc "Sen o Victorii","Whisky","Cegła" czy właśnie "Skazany na Bluesa" pojawiają się w filmie.


Film polecam jeśli ktoś słuchał lub słucha podobnej muzyki. Reżyser nie gloryfikuje postaci Riedla pokazując go jako rozdartego między nałogiem a rodziną i przyjaciółmi człowieka z krwi i kości. Świetnie widać w nim też rozwój tego jakże ważnego dla polskiej muzyki zespołu i tego,jak ciężko było zrobić cokolwiek kreatywnego za poprzedniego ustroju. Jednocześnie każdy Ślązak powinien zobaczyć ten film,żeby zobaczyć,że jego region mimo urbanizacji może mieć swój urok. Film te jest również przestrogą żeby mimo wszystko nie bawić się w ciężkie narkotyki,bo skończyć się to może stratą przyjaciół i rodziny a nawet życia. Zmusza do refleksji,wzrusza,nieraz bawi i zapada w pamięć. Pokazuje pewien okres,który już nie wróci. I szczerze mówiąc,jestem zadowolony z tego,że osiągnął należny mu komercyjny sukces. Nie miałem okazji posłuchać czy zobaczyć Riedla na żywo (W odróżnieniu od moich rodziców) a ten film daje do tego okazję. Gdybym miał wystawić mu ocenę w skali od 1 do 10 otrzymałby solidne 9.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz