sobota, 25 kwietnia 2015
"Kamienie na Szaniec" czyli jak przyciągnąć tłumy.
Jestem człowiekiem, który (raczej) przepada za czytaniem lektur szkolnych. Nie wszystkie są genialne ("Dziady III" i "Lalka") ale przynajmniej część z nich jest naprawdę ciekawa i warto przeczytać je nawet z własnej woli. W trzeciej klasie gimnazjum kiedy to byłem jeszcze młodzieńcem bez nałogów dostaliśmy "Kamienie na Szaniec" Aleksandra Kamińskiego jako lekturę. Książka naprawdę mi się podobała mimo oczywistej gloryfikacji bohaterów oraz dość prostego języka. Jednak dawała jako-takie pojęcie o czasach II Wojny Światowej i Warszawie sprzed powstania. Niestety w 2014 roku ktoś, a dokładniej Robert Gliński (gość nakręcił w sumie parę dobrych filmów ale czasami wydaje mi się, że albo ma problemy z głową, albo wie jak się sprzedać, ale nie o tym dziś) postanowił popełnić filmową adaptację. Miało być realistycznie i wiernie oryginałowi, wyszło jak zawsze. Na szczęście tym razem film nie zgarnął żadnej ważniejszej nagrody (mniej ważnej w sumie też nie, ale pomińmy to milczeniem) choć niestety zarobił na siebie. Cytując jeden z lepszych współczesnych kabaretów (niestety nieistniejący już) "Jak to mawiał mój mistrz Andrzej Wajda: "Spoko, szkoły przyjdą". W ogóle w 2014 jakoś obrodziło w produkcje traktujące o II Wojnie (na pewno znaczenia nie miał 70 rocznica Powstania Warszawskiego) bo oprócz "Kamieni na Szaniec" powstało też równie okropne (Albo i jeszcze bardziej) "Miasto 44" i "Sierpniowe Niebo, 63 Dni Chwały". Jednak miałem (nie)przyjemność oglądać akurat "Kamienie na Szaniec" jako jedyne w kinie więc stwierdziłem, że przyjrzę się akurat filmidełku Glińskiego.
Czy coś w tym filmie zrobione jest dobrze? Aktorzy. I to ci drugoplanowi najczęściej. Andrzeja Chyrę kupuję w każdym filmie, gość ma u mnie kredyt zaufania jak stąd do Seulu, Ojciec Mateusz... to znaczy Artur Żmijewski też wybił się ponad poziom seriali z TVP, Krzysztof Globisz to podobnie jak Chyra klasa sama w sobie i nawet Marian Dziędziel zaliczył małe cameo. Celowo nie mówię tu o Danucie Stence, bo po prostu jej nie lubię. Nie lubię jej w żadnym filmie, trauma po "Nigdy w życiu!" i innych komedyjkach. Ale w dubbingu jest całkiem niezła. Ale główni aktorzy... główni aktorzy to już inna bajka. I jest nielicho. Tak drewnianego aktorstwa nie widziałem od czasów mojego wystąpienia jasełkowego w ostatniej grupie przedszkola (byłem przywódcą pasterzy więc jako jedyny z grupki ubranych w baranie skóry dzieci miałem kostur i kwestię mówioną). Jana Bytnara "Rudego" (który w sumie wiedzie prym w grupie) zagrał Tomasz Ziętek, Macieja Dawidowskiego "Alka" Kamil Szeptycki a Tadeusza Zawadzkiego "Zośkę" Marcel Sabat. I mam świadomość tego, że wybrano ich na rolę główne nie tylko ze względu na aktorstwo, ale też na to jak prezentować się będą na plakatach dodawanych do "Bravo" (Tak, to naprawdę się stało) ale na Boga nie można już dobrze wyglądać i umieć przy okazji grać?
Kolejnym wołającym o pomstę do nieba elementem jest fabuła. Skoro robimy już ekranizację książki może zróbmy ją dokładnie? A nie skaczmy po wątkach i pomijajmy 3/4 z nich. Cholera, podchodząc do tego filmu bez wiedzy historycznej, nie znałbym żadnej postaci, bo film nie mówi nam o głównych bohaterach praktycznie nic. Są harcerzami, mieszkają w Warszawie, mają rodziców i dziewczyny. Tyle Gliński mówi o postaciach.
Pierwsza połowa filmu to w sumie taki młodzieżowy film wojenny. Rudy, Zośka i Alek z uśmiechami na twarzach malują symbole Polski walczącej, zrywają flagi z hakenkreuzami, za pomocą gazu wyganiają ludzi z kin ("Tylko świnie siedzą w kinie", zawsze podobał mi się ten tekst) ale w międzyczasie są przykładnymi dziećmi i zdążą poderwać jakieś "morowe panny" nawet, zapewne gdyby w 1943 roku w Warszawie byłyby Starbucks'y zdążyliby jeszcze skoczyć na frappuccinno z syropem karmelowym (w sumie polecam).
Jednak film zmienia swój bieg gdy Rudy zostaje wzięty na Pawiak (nazistowski areszt w Warszawie), gdzie zostaje brutalnie przesłuchiwany. Jego przyjaciele postanawiają go uratować, co prowadzi do Akcji pod Arsenałem (której celem było uwolnienie Bytnara ale także 20 innych więźniów, o czym film nie wspomina) podczas której Rudy zostaje odbity, jednak w wyniku ran zadanych podczas przesłuchań umiera. I koniec filmu. Pomijamy fakty takie jak to, że Zośka przez długi czas pełnił ważne funkcje w AK a pseudonimami głównych bohaterów (między innymi) zostały nazwane bataliony powstańcze w 1944.
Nie polecam tego filmu nikomu. Niech nie zwiodą was przystojni główni bohaterowie, czy zapowiedź "wykorzystania w filmie nowej piosenki Dawida Podsiadło". "Kamienie na Szaniec" (lub jak powinny się nazywać w wersji filmowej "Kamienie na Szczaniec") to siermięga pierwszej kategorii, wydmuszka kusząca wyglądem aktorów i żart z historii Polski (film został skrytykowany przez powstańców i byłych żołnierzy AK) a jeśli szukacie podobnej tematyki to polecam film o prostym tytule "Akcja pod Arsenałem" z 1977 roku, który mimo oczywistej ze względu na czasy powstania cenzury dość wiernie przedstawia przebieg operacji "Meksyk 2" i przygotowania do jej.
A teraz uwaga, informacja! Na dniach spodziewać się możecie wspólnej serii (raczej to będzie seria, zobaczymy czy będzie się nam chciało, bo jestem leniwym pachołem) kulturowej (aczkolwiek nie tylko) z moją o wiele bardziej znaną i lubianą koleżanką o wdzięcznym pseudonimie Sherly (Link do jej bloga), która nawet stworzyła ostatnio coś na wzór recenzji "Body/Ciało" (Filmu reżyserki "Sponsoringu", który też nie był arcydziełem). Więc oczekujcie na fuzję ironii i nerdtalku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W kwestii lektur a raczej ich genialności się nie dogadamy to jeśli chodzi o resztę zgadzam się z Tobą całkowicie! Jest to film na który czekałam rok i do tej pory żałuję, że go obejrzałam. Najbardziej w pamięci utknęła mi śmierć Zośki kiedy to zostaje on zabity przez chłopczyka, który mam wrażenie pierwszy raz w życiu widzi broń...
OdpowiedzUsuńKisielu, czy Ty kiedykolwiek byłeś "młodzieńcem bez nałogów"?
OdpowiedzUsuńNie wydaje mi się. :D
+ Dziękuję na promocję!
UsuńNo i wytłumacz mi jedno. What's up with "na dniach"? O co chodzi z tym dziwnie brzmiącym sformułowaniem? Czy to jest coś jak "w najbliższym czasie" albo "za niedługo"?
Kiedyś byłem bez nałogów, nie siedziałem aż tyle przed kompem, nie piłem i tak dalej ;_; A "na dniach" to niedługo, chyba ;__;
UsuńMi się Lalka akurat podobała, ale może jestem dziwnym wyjątkiem. ;) Szczerze powiedziawszy trochę żałuję, że obejrzałam ten film, już wolałabym zostać przy książce. Naprawdę dodawali plakaty w Bravo?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
lady-aria.blogspot.com