środa, 29 czerwca 2016

Środowy Hejt #1 - Snapchat.



Wróciłem! Co prawda ostatni wpis pojawił się w lutym. Jest koniec czerwca. To dosyć długo. Jaki był tego powód?  W pewnym stopniu było to moje lenistwo, potem naszły na to matury i nieoczekiwana awaria mojego wiernego komputerka. Jednak tak długa przerwa od bloga wyszła mi na dobre, zyskałem nowe siły, przyjąłem rady bardziej doświadczonych, a w mojej głowie roi się masa nowych pomysłów. Dlatego też oficjalnie zmieniam tematykę "Kisiela Rozkmin Wszelakich" z bloga poświęconego w większości recenzjom staje się blogiem o wszystkim. Odrobina recenzji, trochę życiowych przemyśleń, krzta lifestyle'u i spora doza żółci nada nowym odsłonom mojej radosnej pisaniny unikalnego smaku. Dlatego oficjalnie witam Was na wersji bloga 2.0. "Wersję beta" rozpoczynamy nową serią, Środowym Hejtem, gdzie raz w tygodniu będę wytykał największe błędy, głupoty i absurdy polskiego (i zagranicznego) internetu. Dziś na pierwszy ogień idzie aplikacja uwielbiana przez wielu (w tym przez Waszego ulubionego autora) - Snapchatowi.

Snapchat to wspaniała aplikacja, pozwala na wiele, można robić unikalne zdjęcia, nagrywać urywki imprez albo kompromitujące szczegóły, a najlepsze jest to, że wszystko zniknie po ustalonej przez Was ilości czasu (oczywiście czysto teoretycznie, bo w internecie nic nie znika). Jednak Snapchat to także jeden z najbardziej irytujących tworów tej planety. Dlaczego? Dowiecie się czytając listę pięciu rzeczy, przez które Snapchat to okropne narzędzie.

5. Filtry psa

Znacie to? Musicie to znać. Przeglądacie sobie My Story i oprócz arcyciekawych zdjęć z wyjazdów, lub tych, które pokazują coś naprawdę ciekawego (w moim wypadku była to rodzina kaczek spacerująca przez dworzec autobusowy o godzinie 4:45 rano), ale przede wszystkim napotykacie na swojej drodze miliony zdjęć z filtrem psa machającego jęzorem. Jaki ten filtr ma sens? Nie wiem. Nie wygląda słodko, ciekawy nie był nigdy i przejadł się prawie każdemu po pierwszym tygodniu. Ale włodarze aplikacji z duszkiem na żółtym tle zostawili go na stałe, dalej tego nie ogarniam i chyba nigdy nie ogarnę.

4. Opowiedz mi swoją historię

Po raz kolejny wchodzicie na My Story, kolejne zdjęcia z filtrem psa, kolejne imprezy i kaczki na dworcach. Wszystko zajmuje jakąś minutę, maksymalnie półtora. Ale zawsze musi zaleźć się ta jedna osoba, która na My Story tworzy swoją wersję "Powrotu Króla" i nagrywa snapy z "wciągającą" historią. Nie mówię tu o ludziach robiących dużo snapów, sam wysyłam je często, ale o tych, którzy niczym niespełnione wersje Spielberga albo Kubricka układają głęboką fabułę pełną zwrotów akcji i życiowych przemyśleń.

3. Tak bardzo #NERD

Lubię gry. Często snapuję grając. I nie ma w tym niczego złego, gry to pasja, fajnie się podzielić pasją. Czym innym jest epatowanie swoim nerdostwem, wysyłanie miliona snapów oznaczonych odpowiednio hasztagami "NERD", "GAMERGIRL", "LOL". Nie wiem co biedny twór Riot Games zrobił tylu ludziom, ale to marka niemal tak rozmieniona na drobne niczym "Gwiezdne Wojny" (Średnio jara mnie "Zawadiaka Jeden", bo rozszerzone uniwersum i tak zrobiło to lepiej).

2. BOGACTWO CZĘŚĆ GŁÓWNA!!!!!!ONEONEONE

Spodziewam się, że w komentarzach dotyczących tej części padnie nieśmiertelne "ZAZDROŚCISZ, BO SAM NIE MASZ I W OGÓLE POLECZEK CEBULACZEK Z CB". Nie, sam lubię czasami "zaszpanować" na Snapie nowościami, jednak tutaj kluczem jest słowo "częstotliwość". Nudzi mnie codzienne oglądanie czyjegoś samochodu, albo złotego sedesu. Jeden raz wystarczy, naprawdę.

1. "CZEŚĆ CO TAM?! *EMOJI*"

Na Snapchacie nie każdy musi być Twoim znajomym z realnego życia, wiadomo. Sam mam na liście znajomych masę ludzi z którymi jakikolwiek kontakt mam tylko przez internet. I to jest ok. Jednak inną sprawą jest wysłanie tytułowego "Cześć, co tam?" do osoby, z którą praktycznie w ogóle nie piszesz. Naprawdę nie masz ludzi do których możesz wysyłać takie snapy i mieć pewność, że odpiszą coś ambitnego? To w sumie trochę smutne.

I to koniec mojego dzisiejszego narzekania na problem pierwszego świata. Jeśli macie jakieś tematy, które mógłbym poruszyć w następnym Środowym Hejcie podrzućcie je w komentarzach. Jeszcze raz przepraszam wszystkich za długą nieobecność, i tradycyjnie, pozostańcie dziwni Kisielomaniacy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz